Rano wracam do Mandalay, zeby zlapac nocny autobus do Yangon. W zwiazku z trwajacym jeszcze dzis (choc podobno juz bez oblewania) Water Festival bedzie trudno znalezc polaczenie, dlatego jade tak rano. Znowu jade Pick upem, haha, to zdecydowanie moj ulubiony srodek transportowy, mimo bolacej i obitej na drewnianej lawce pupy.
Wylewaja sie na nas ostatnie wiadra wody-dzieciom nigdy za duzo dobrej zabawy. Juz mi to bez roznicy, gardlo i tak boli...
W pickupie jestem poduszka dla opadajacej glowy mojej wspoltowarzyszki. A co mi tam, niech jej bedzie wygodnie. Swoja droga zadziwiajaca jast latwosc z jaka Birmanczycy zasypiaja w tych malo komfortowych warunkach.
Mandalay bez Water Festiwal i moich towarzyszy tej przedziwnej pieciodniowej imprezy nie jest takie samo. Nasz pokoj pusty, w hotelu nowi turysci, sceny przy fosie rozebrane-czas ruszac do Yangon, ciekawe, jakie dzis beda puszczali teledyski w autobusie
Pick up w ta strone kosztowal mnie 1,5tys-cena, jaka placili rowniez lokalni:)
Autobus Mandalay- Yangoon- 10500- znowu normalna cena, mimo, ze wiekszosc firm chciala 17tys
Moto taxi na dworzec- 3tys