Dzisiejszy dzien jest jeszcze bardziej szalony niz wczorajszy! A wydawalo sie, ze to nie mozliwe
Bo dzisiaj to my oblewamy (oczywiscie bedac przy tym oblewanymi)- jestesmy na scenie, i dzis my wypompowujemy wode z fosy!
Nie wiem nawet, jak opisac, to co dzialo sie na tej szLonej imprezie. Wyobrazcie sobie ulice dwukierunkowa, przedzielona pasem zieleni, ktora na ten czas stala sie glowna imprezownia miasta. Wody jest tu po kostki, auta dalej moga przejezdzac, choc raczej stoja niz jada, nie wylacajac silnikow. Na tych autach pelno ludzi tanczacych i spiewajacych. Do tego oczywiscie motory, rowniez probujace sie przepychac, zeby byc blizej sceny. No i jeszcze piesi i okropne dziury w chodnikach, ktorych nie widac, bo woda zaslania wszystko. Pelno spalin, troche kabli z pradem, drut kolczasty i tylko kilku policjantow przy kazdej scenie. I teraz cala te scene wstawcie pod prysznic-tak mniej wiecej wygladalo to, gdzie sie znajdowalismy.
Dla tych, ktorym niewiele moj opis pomogl, proponuje ten filmik znaleziony na youtube https://www.debbiesgames.net/p/sZsi9XwLEo79FVd08WseRah4QY79EW7u9b7T_?v=3NcznZQaqnE
To, co wszyscy zauwazylismy, to nieprawdopodobna chec Birmanczykow do zapraszania nas do brania udzialu w tym swiecie. Po szklaneczce whiskey, rozmwiali z nami mowiac 'widzicie, my tez umiemy sie bawic, jestesmy mili, jestesmy cywilizowanym krajem, lubimy turystow' -to nie sa slowa tylko jednej osoby. Mieszkancy Birmy nie wiedza, jaka jest opinia o ich kraju poza jego granicami. Nam chcieli udowodnic, ze to kraj wart odwiedzenia. Nie musieli tego mowic, mnie 'kupili' juz pierwszego dnia.
Czujemy sie troche jak gwiazdy-kazdy przechodzac podaje nam reke, pyta sie skad jestesmy, zaprasza na whiskey.
A ten dialog bedzie mi sie snil po nocach:
"-what is your country?
-Poland
-yes, Holland
-no, Poland
-Holland?
-no, Poland,with P
-ohhh"