Geoblog.pl    PaulaDziasko    Podróże    Podróż i wolontariat w Azji    targ w malej wiosce
Zwiń mapę
2011
29
gru

targ w malej wiosce

 
Kambodża
Kambodża, Phnom Penh
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 10985 km
 
Wczoraj w nocy przyjechała do nas dziewczyna z Niemiec. Też na trzy miesiące wolontariatu.

Obudzona gongiem o 6 rano zagubiona znalazła mnie, żeby się dowiedzieć, co ma ze sobą zrobić. Zabrałam ją do kuchni, prosząc (po khmersku!) o miskę ryżu dla spóźnialskiej. Ją tylko uprzedziłam,, że może nie do końca smakować jej dzisiejsze jedzenie (standardowo- ryż i słona rybka), ale jak to określiła, nie było najgorsze.



Na lekcji nikt się nie pojawił, bo jak zwykle jakieś zmiany nastąpiły, więc zabrałam nową koleżankę na targ.

O, i tu mogłabym pisać i pisać. Bo targ jak wiadomo, to w krajach azjatyckich miejsce równie ważne turystycznie, jak świątynia, czy muzeum. Ale mój targ jest inny. On jest odzwierciedleniem życia całej wioski, prawdziwym, nie tworzonym na pokaz. Targ żyje tak, jak mieszkańcy. Gdy tylko słońce wbije się poprzez worki po ryżu, szyte razem, by tworzyły dach, zaczyna się robić gwarno, ciepło i tłocznie.

Świeże ryby wystawiane są w metalowych miskach tak wprost pod nogami przechodniów. Biedne wiedzą dobrze, że ryba to ulubione danie Kmerów, wiec za długo w tych miskach nie popływają.

A obok długowąsych sumów są też małe, są mniejsze, są i ośmiornice, i krewetki (choć tych mniej- bo przecież mieszkam w małej miejscowości)

Są oczywiście stragany z kolorowymi owocami, z kolczastymi owocami, a co najważniejsze z pysznymi owocami i warzywami , które w większości są dla mnie dużą zagadką, bo ich po prostu nie znam. Ale, po to właśnie wkradłam się w kuchenne zakamarki naszego ośrodka, żeby wkrótce wiedzieć już wszystko.

W centrum targu jest miejsce na kącik gastronomiczny, który zmienia podawane potrawy zależnie od pory dnia (bo ten targ żyje), za stoiskami z jedzeniem są jeszcze krawcowe, lumpeksy, sklepy z kosmetykami i telefonami.

Nad wszystkim jednak górują stoiska mięsne.

Panie leniwie rozsiadają się na taboretach, rozkładając wkoło siebie mięsiwa, przecierają nie zawsze dobrze wytarowaną wagę i uzbrajają się w piórka na patyku- idealne do odpędzania much. Te panie z mięsnego, to często baby, jakich mało w Kambodży- dobrze zbudowane z powagą na twarzy. Od razu widać, ze ten towar, to nie jakaś tam szprotka, tylko drogie mięsa. Takie z nich baby, że jeszcze nie odważyłam się prosić o zdjęcie. Ale codziennymi uśmiechami przy mijaniu ich stoisk, pracuję nad tym!

Niedaleko targu jest szkoła, a przed nią o poranku pan z pączkami- dzisiaj mnie zaskoczył, pączki w kształcie jaszczurki to coś, czego jeszcze nie widziałam! Z nim też się lubimy, (też, bo mam już tu kilka ulubionych stoisk) za 500rieli (0.12 dol) serwuje mi idealną porcję tłuszczu. Koleżanka też się skusiła, choć innych potraw już nie chciała testować. Widać, że to dla niej dużo wrażeń jak na jeden dzień. Droga- bez asfaltu, kozy pasące się na śmietniku wewnątrz targu, wreszcie te wszystkie mięsa sprzedawane bez lodówki. Mnie też jakiś czas temu bardzo by to dziwiło. A dziś chłonę takie miejsca wszystkimi zmysłami, odnajdując tu jakąś część siebie. I tak mi z tym dobrze. Poranny targ jest najfajniejszy, bo cały wtedy ożywa. A klienci tak pochłonięci są zakupami, że ja nie jestem wtedy atrakcją- i tak mi lepiej.



Popołudniu za to, gdy część sklepów się zamyka na obiadową przerwę, można przyjść na kawę- panowie oglądają tu telewizję i z nieśmiałością, i komentarzami, których treści mogę się tylko domyślać, po dżentelmeńsku, podsuwają krzesełko, żeby usiąść. Niewiele kobiet przychodzi na kawę. Ale o tym, opowiem Wam kiedyś, przy okazji opisywania zwyczajów. Poznaję je wciąż, więc proszę, poczekajcie.



A po powrocie przygotowywaliśmy klasę na malowanie

I tylko koleżanki mi szkoda, bo jak na złość dziś na obiad było to samo, co gdy ja jadłam tu pierwszego dnia. Najmniej smaczne z możliwych danie- pasta ze słonej ryby, cebuli i przypraw. Nie zjadła, poddała się szybko! A to ulubione danie Khmerów, aż ryżu zabrakło! Jak jej dziś o wszystkim opowiadałam, zdałam sobie sprawę jak wiele przez ostatni miesiąc zmieniło się u mnie. Mam dużo szczęścia!

 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (7)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (4)
DODAJ KOMENTARZ
wnieznane
wnieznane - 2011-12-29 17:30
Ja czekam na to szczęście żeby móc jeszcze wrócić do Kambodży, a na razie dzięki Tobie wracam tam myslami co jakiś czas gdy tylko dostaje informacje o Twoim nowym wpisie i wchodzę na Twój blog. Dziękuje!
 
zula
zula - 2011-12-29 22:14
...no tak pamiętam : "jedzenie ...paskudne" ,
ale może kolejny dzień będzie już łagodniejszy w smaku ! ?.
Czekam więc na kolejną opowieść z targu ,
 
PaulaDziasko
PaulaDziasko - 2011-12-30 06:51
Dziękuję za miłe słowo,
No własnie, to "paskudne jedzenie" teraz jest już calkiem smaczne:) Albo ja, albo kuchnia się zmienia
Pozdrawiam i zycze ciekawie swietowanego Nowego Roku! W Polsce lub w Azji!
 
MamaAgaty
MamaAgaty - 2011-12-30 08:34
Pozdrowienia z Poznania! Miło zobaczyć znajomą 'buźkę' na 'koncu świata' i to z taakimi pomysłami! Paula, dzięki za te dokładne, ciekawe wpisy, które pozwalają poznać odmienne od naszych, obyczaje. Gratuluję odwagi i życząc spełnienia - czekam na następne wpisy.
 
 
zwiedziła 4% świata (8 państw)
Zasoby: 65 wpisów65 125 komentarzy125 266 zdjęć266 0 plików multimedialnych0
 
Moje podróże
23.11.2011 - 22.11.2012