Dzisiaj w naszym domu dziecka odbywa się impreza świąteczno- urodzinowo- pożegnalna. Urodziny obchodzone są tu raz na miesiąc dla wszystkich, którzy w danym miesiącu się urodzili. Tak kompaktowo, przy 135 osobach to raczej zrozumiałe. A jednak smutne, bo jak wytłumaczyć maluchom, że dmuchać świeczki będą mogły dopiero pod koniec miesiąca?
Od rana malowaliśmy z dzieciakami świąteczne ozdoby na nasze drzewko, a potem dumnie przemaszerowaliśmy przez wioskę, żeby to wszystko na naszym drzewku powiesić. A wszystko to w pełnym słońcu i przy wielkim wietrze. Efekty oceńcie sami!
Impreza zaczynała się o 17, a ja od 16.30 miałam jeszcze prowadzić lekcję angielskiego. Nie wiem, jakim cudem udało mi się utrzymać uczniów w klasie, bo mimo, że siedziały jak na szpilkach, zdążyłam nauczyć ich kilku słówek i zaśpiewaliśmy Jingle bells, potem dałam im już wolne, żeby tez mogły się nacieszyć przygotowaniami do imprezy.
Muszę przyznać , że przed wyjazdem nie spodziewałam się żadnego elementu świątecznego w kraju buddyjskim, tym bardziej zdziwiło mnie, że dzieci potrafią śpiewać jingle bells i życzyć Merry Christmas. Szykowałam się raczej na zupełny brak świątecznej gorączki. A jednak, w marketach już od tygonia grają ‘last christmas’ i dekorują choinki. Impreza polegała głównie na grillowaniu, każdy dom miał swój własny grill. Każdy mógł sobie upiec i zjeść tyle wołowiny na ile miał ochotę. I napić się coli. To naprawdę strasznie cieszyło dzieci. A ja przypomniałam sobie, jaką frajdę sprawiało mi, gdy uprosiłam rodziców, żeby zabrali mnie do pierwszego we Wrocławiu Mcdonald’s. Bo to chyba podobne emocje:)
Na kilka godzin było tu jeszcze więcej gwaru, śmiechu, harmidru. Wszyscy mówili tylko ‘teacher eat’ i dawali znaki, żeby jeść, jeść, a nie robić zdjęcia. Naprawdę można było poczuć tutaj tą radość, może to ‘radość świąt’ może ich ‘magia’, a może święta nie miały z tym wiele wspólnego. A jednak w ciągu tego wieczoru ja chyba miałam największy uśmiech na twarzy, bo radość stu potrafi zarażać!
I tak w moim menu ‘wigilijnym’ znalazły się ryż, mięso i warzywa grillowane. Mało postnie.
Życzę Wam smakowitych potraw, o których dzisiaj tak marzę i ciepłej atmosfery w świątecznym nastroju. Dostrzegania najmniejszych przyjemności każdego dnia i czerpania z nich choć odrobiny uśmiechu. I żeby to wolne miejsce przy stole naprawdę coś znaczyło
.…a potem były tańce hulańce do 21.00 ;)