Jesteście super! Znowu przyszła paczka, tym razem od Marianki- geoblogerki! Dziękuję serdecznie w imieniu dzieciaków, a jutro jadę na pocztę wysłać Ci podziękowania od dzieci!
Co u nas nowego? Niedziela minęła radośnie- na wycieczce, sponsorowanej przez wolontariuszki z Niemiec, do zoo. Wyprawie towarzyszyły podobne emocje, jak wyjściu do kina w grudniu- znowu odświętne ubrania, czerwona szminka na ustach, a u chłopców niby-żel i włosy postawione, zaczesane- byle wystylizowane inaczej, niż na co dzień.
Phnom Tamao jest miejscem, gdzie znajdują się odebrane, chore zwierzęta. Nie ma tam zbyt wielu okazów, ale jest to świetne miejsce na piknik z tak wielką grupą. Około dwie godziny na północ od Phnom Penh, wejście kosztuje 1000rieli (0,25usd) lub 5 dolarów dla obcokrajowców.
Nasz dyrektor okazał się być dobrym negocjatorem, zapłaciliśmy tylko połowę kwoty i zaczęliśmy nasz piknik!
Były więc zabawy ze skakaniem w workach po ryżu, bieganiem z jajkiem na łyżce i inne, które mogliśmy sobie przypomnieć z naszego dzieciństwa. Miejsce, które wynajęliśmy na piknik wnet zmieniło się na kolorowe, pełne balonów i krzyku oczywiście!
Zwierzęta też oglądaliśmy, spędzając najwięcej czasu przy małpach i lwach- „teacher! Lion!”
Dzieci były zachwycone, a młodzież szczęśliwa, że może sobie połazić własnymi ścieżkami- to znowu był udany dzień! Przy okazji było ciasto urodzinowe, bo obchodziliśmy urodzino-miesiąc.
Dwie rzeczy, które wywołały u mnie chwilę zadumy w czasie tego radosnego dnia.
- Zjeżdzając z głównej szosy trzeba jeszcze przejechać około 2km do wejścia. Wzdłuż tej żwirowej drogi co 20metrów stoi ktoś proszący o pieniądze. Głownie są to staruszkowie z pobliskich wiosek, z obolałym krzyżem zgięci w połowie, polewają drogę wodą, żeby nie kurzyło się mocno od przejeżdżających samochodów. Trudno nie zauważyć, że stało się to sposobem na zarabianie pieniędzy- tak kwituje to nasz kierowca. Osobiście czuję się niezręcznie, w sytuacji, gdzie ciężko spojrzeć w oczy osobom, obok których tak blisko przejeżdżamy. Uciekam wzrokiem w przód, a tam długa droga, wzdłuż której stoi jeszcze więcej żebrzących
-Później, gdy już rozsiedliśmy się z naszym piknikiem, pojawiło się kilku chłopców z workami, do których zbierają plastikowe butelki. Mimo, że mają po 12 lat, to jest ich praca. Zrobili sobie jednak przerwę, przysiedli koło naszej grupy i oglądali wszystko, co się działo. W ich oczach widać było to samo spojrzenie zagubionego dzieciństwa, które teraz wracało do nich, gdy widzieli swoich rówieśników bawiących się balonami i grających w gry. To przecież też mogli być nasi chłopcy.