Od kilku dni jest z nami jeszcze jeden wolontariusz z Danii. Jest on tutaj na trochę innych zasadach- mieszka w Phnom Penh i przyjeżdża w ciągu tygodnia na kilka godzin. Jest tutaj z jedną z organizacji załatwiających wyjazdy- wolontariaty. I to jego historia zmotywowała mnie do napisania tego postu, zwłaszcza, gdy dowiedziałam się, jak dużo zapłacił za to wszystko.
Stad tez kilka moich informacji, dla tych którzy nad wolontariatem się zastanawiają. Bardzo, bardzo Was do tego zachęcam, to świetny sposób na bliższe poznanie ludzi, kultury i głównie pomoc, tym, którzy bardzo jej potrzebują.
Ale firmy oferujące wyjazdy- wolontariaty często zarabiają krocie na swoich klientach i lepiej samemu spędzić więcej czasu na poszukiwaniach, aby załatwić sobie taki wyjazd, oszczędzając dużo pieniędzy.
Kontakt z konkretnym domem dziecka najlepiej nawiązać poprzez osoby, które już w danym miejscu były. W internecie raczej trudno znaleźć maile wprost do Kambodży, ale znaleźć kontakt do osób, które piszą, że gdzieś pracowały już łatwiej. Większość organizacji NGO (non-govermental organisation) w Kambodży jest niemieckich lub francuskich, można więc poszukać również w tych językach.
Jeśli jesteście gdzieś w pobliżu, można po prostu zatrzymać się w Phnom Penh i dość szybko znaleźć kontakt w osobami, które coś wiedzą na ten temat. Pracuje tu naprawdę wiele osób dla NGO i na pewno mogą pomóc. Jednym z częstych miejsc spotkań jest MetaHouse.
Praca wolontariusza jest bezpłatna (oczywiste) ale często trzeba jednak płacić za wyżywienie i zakwaterowanie. Ceny jednak są zupełnie inne na miejscu niż, gdy załatwiają to agencje. Takie załatwianie na własną rękę daje też większe możliwości- nie ma planu wycieczek co weekend, nie ma przewodnika na targu. Jest za to satysfakcja z tego, że tak wiele można zrobić samemu, bez znajomości języka, w zupełnie innej kulturze.
Na koniec, to jak wygląda wolontariat, zależy tylko od nas. Można spędzić dzień w domu dziecka czytając książki na balkonie, a można ucząc i mając satysfakcję z każdego dobrze wypowiedzianego słowa przez uczniów (czasami po wielu próbach). Tutaj nikt nikogo nie zmusza, każdy sam planuje swój dzień i to jest najlepszy test dla nas- łatwo jest szybko odpuścić!
Jeśli tylko macie jakieś pytania- proszę piszcie, do końca lutego jestem na miejscu i chętnie dowiem się więcej, o innych miejscach, jeśli będzie taka potrzeba.
A dla wszystkich informacja. 13tego w piątek słońce wzejdzie i zajdzie tak, jak zawsze. Nie będzie czarnych kotów przebiegających drogę i pecha też będzie mało. Mam nadzieję, że wszyscy będą go mogli zaliczyć do udanych! Pozdrawiam serdecznie i dzielę się z Wami kilkoma zdjęciami z porannego targu
Aha! W mojej klasie jest już kosz na śmieci. Dzieciom pokazałam prezentację Power Point, na której kulka papieru leci i ląduje w koszu, a potem ćwiczyliśmy wrzucanie śmieci stylem koszykarskim, stylem siatkarskim i nożnym (akurat dzień wcześniej miałam lekcje o sporcie, wiec wszystko się ładnie złożyło). Ach, jaka radość, jak ołówki już nie są temperowane na blatach ławek! A BoRze dziękuję za motywacje i pomysł!